Trudno powiedzieć, bym szczególnie przepadała za tym ciastem. Nie mniej jednak, uwielbiam je piec. Kiedyś było inaczej, gdyż miałam zły przepis - było w nim za mało jaj i ciasto nie rosło. Potem dostałam wspaniałą recepturę od pani cukiernik i od tamtej pory zawsze, gdy przyrządzam karpatkę, siadam na kuchennych płytkach i obserwuję przez szybę piekarnika tworzące się na moich oczach góry i doliny. Sprawia mi to niebywałą przyjemność :) krem pochodzi z zeszytu mojej mamy.
Karpatka
Składniki:
Ciasto parzone:
1 szklanka wody
125 g masła lub margaryny
1 szklanka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
5 jaj
Krem:
500 ml mleka
2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
2 czubate łyżki mąki pszennej
cukier waniliowy lub aromat
1 szklanka cukru pudru
250 g masła w temperaturze pokojowej
Wykonanie:
Nastawić temperaturę piekarnika na 270 stopni Celsjusza. W rondlu rozpuścić wodę z masłem lub margaryną. Gdy się zagotuje, szybko dodać mąkę i wymieszać do gładkiej masy. Gdy masa zacznie odchodzić od dna i brzegów rondla, zdjąć z ognia. Pozostawić do przestudzenia (nie musi być całkowicie schłodzone, zawsze kontynuuję pracę z jeszcze ciepłą masą). Następnie dodać proszek do pieczenia, zmiksować. Po kolei miksować po jednym jaju. Dwie blachy o wymiarach 21x36 cm dokładnie wysmarować tłuszczem i wysypać mąką, kaszą manną lub bułką tartą. Rozsmarować masę po równo na blaszkach. Wstawić do nagrzanego piekarnika, piec 10 minut, potem zmniejszyć temperaturę do 200 stopni i piec jeszcze 12-15 minut. Ponownie zwiększyć temperaturę do 270, poczekać aż się nagrzeje, wstawić drugą blaszkę i postępować jak poprzednio. Po upieczeniu zmniejszyć temperaturę do 150 stopni, wstawić obie blaszki i podsuszać placki jeszcze około 20 minut. Wystudzić.
Ugotować budyń z podanych składników, przykryć folią spożywczą, by nie utworzył się kożuch. Zmiksować masło z cukrem pudrem na puszystą masę, dodawać po łyżce całkowicie wystudzonego budyniu. Przełożyć placki, lekko przydusić. Podawać posypane cukrem pudrem, przechowywać w temperaturze pokojowej, bo w lodówce krem twardnieje.
Bardzo pysznie wygląda ta karpatka :)
OdpowiedzUsuńKapratka to jedno z moich ulubionych ciast. Oczywiście nie potrafię i nigdy jej nie robiłam. Muszę wreszcie się pokusić.
OdpowiedzUsuńpyszniasto wyglada:) ach, jakbym chciala taki kawałeczek pysznosci:)
OdpowiedzUsuńmniam, super fale Ci wyszły :) prawdziwe Karpaty :)
OdpowiedzUsuńszukałam przepisu na karpatkę. ciasto robi wrażenie więc zapisuję
OdpowiedzUsuńPiękna! Ja piekłam karpatkę kilka dni temu, ale patrząc na Twoją znów mam ochotę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wygląda bardzo apetycznie. Dla mnie taka karpatka to wyższa szkoła jazdy, bo nie jestem specjalistką od słodkich wypieków.
OdpowiedzUsuńJa za to karpatkę uwielbiam, a nie piekłam jej nigdy. Czas to zmienić? ;)
OdpowiedzUsuńpiękna, lubię oj i to bardzo
OdpowiedzUsuńKarpatkę jadłem raz w życiu...i od tamtej pory omijam ją z daleka. Nie posmakowało mi kompletnie...
OdpowiedzUsuńAle Twoja..ona jest zupełnie inna! Wygląda dokładnie tak, jak w moich wyobrażeniach winna wyglądać karpatka.
Spróbuję! Może tym razem pokocham to ciacho..
Pamiętam jak Mama długo nie lubiła piec karpatki. Aż w końcu coś pękło i jadłam to ciasto niemal co tydzień ;-)
OdpowiedzUsuńTeraz mam ochotę sama ją zrobić...
piękne zdjęcie ;]
OdpowiedzUsuńi karpatka... rety, ileż to czasu jej nie jadłam...